Work & Travel

Początek roku akademickiego zbliża się wielkimi krokami, jednak nie wszyscy studenci wykorzystują ostatnie chwile wolności, wygrzewając się na słońcu. Część z nich robi to, co przez całe wakacje - pracuje. I to czasem bardzo daleko stąd.

Work & Travel
to program stworzony przez władze USA. (Tam też przede wszystkim wyjeżdżają młodzi Polacy, chociaż programy o podobnym charakterze pojawiły się także w innych krajach.) Umożliwia on studentom z całego świata podjęcie legalnej pracy w Stanach Zjednoczonych w okresie wakacji. Wyjazd trwa maksymalnie cztery miesiące, a każdy uczestnik ma prawo do trzydziestu dodatkowych dni pobytu w USA po zakończeniu programu. Czas ten jest z założenia przeznaczony na zwiedzanie kraju, jednak w praktyce coraz więcej młodych ludzi wykorzystuje go na nielegalną pracę. Wydaje się bowiem, że drugi z elementów programu, mianowicie "travel", staje się ostatnimi czasy dla wielu studentów mniej ważny. Zwiedzanie Stanów, poznawanie tamtejszej kultury, a nawet szlifowanie języka schodzi na dalszy plan. Wyjeżdżają, bo chcą zarobić. Z tym jednak bywa różnie. Zacznijmy jednak od początku.
Co trzeba zrobić, żeby skorzystać z programu Work & Travel?
Po pierwsze musisz być studentem po ukończeniu pierwszego semestru nauki (granice wieku to 18 i 30 lat). Po drugie powinieneś w stopniu komunikatywnym znać język angielski (im lepiej się nim posługujesz, tym atrakcyjniejszą pracę możesz dostać). Dla studentów ostatniego roku wyjazd jest możliwy tylko w przypadku, kiedy termin obrony pracy został wyznaczony po planowanym powrocie. Jeśli spełniasz wszystkie te warunki, możesz zacząć szukać oferty dla siebie. Oczywiście najlepiej zająć się tym jak najwcześniej, nawet już na jesieni. Wtedy atrakcyjnych propozycji będzie więcej, płatności zostaną rozłożone na raty, nie będzie też problemu z oczekiwaniem na paszport czy wizę. Wyjazdy tego typu najlepiej załatwiać przez sprawdzonego pośrednika, tzn. odpowiednie biuro. Warto wybrać takie, które organizowaniem wyjazdów zajmuje się od dawna lub z którego byli zadowoleni znajomi. Wtedy na pewno trudniej o przykre niespodzianki. Można oczywiście szukać ogłoszeń w prasie czy Internecie i załatwiać wszystko na własną rękę, ale jest to dużo bardziej ryzykowne. Co więcej, wiele formalności bierze na siebie pośrednik, dlatego wyjazd z biurem jest nie tylko pewniejszy, lecz także łatwiejszy i szybszy w organizacji. Podróżując w ten sposób, zyskamy również pewność, że o niczym nie zapomnimy, będziemy też wiedzieć do kogo zwrócić się w razie problemów.
Wybór biura
czy oferty to jednak tylko początek. Prawdziwa organizacja wyjazdu zaczyna się dopiero potem. Zazwyczaj pierwszym krokiem jest test z angielskiego (nie we wszystkich biurach). Jeśli twoja wiedza językowa okaże się wystarczająca, zaczynasz dostarczać pośrednikowi odpowiednie dokumenty. Jest to przede wszystkim twoje CV i list motywacyjny (oczywiście wszystko w języku angielskim), zaświadczenie z uczelni potwierdzające status studenta, kserokopia paszportu (musi być ważny przez przynajmniej pół roku od planowanej daty powrotu) oraz twoje zdjęcia w formacie legitymacyjnym. Trzeba także mieć kartę Euro26, która zapewnia ubezpieczenie. Bilet lotniczy zazwyczaj można kupić we własnym zakresie, wtedy też łatwiej znaleźć tańszego przewoźnika. Po dostarczeniu dokumentów podpisujesz umowę i dostajesz formularz aplikacyjny, który w wraz z paszportem jest przepustką do starań o wizę J-1. Potem czeka cię jeszcze dosyć stresująca wizyta w ambasadzie. Jeśli podczas niej wszystko pójdzie gładko i nie wydasz się podejrzany (co w praktyce często zależy od humoru urzędnika), wiza jest twoja. Zostaje ci tylko czekanie na wyjazd. Pośrednik organizuje zazwyczaj jeszcze spotkanie orientacyjne, na którym dostajecie praktyczne rady oraz listę niezbędnych do zabrania rzeczy (np. ubiór, jakiego wymaga wasz przyszły pracodawca). Potem już tylko długa podróż samolotem i witaj Dziki Zachodzie!
Teraz zaczyna się prawdziwa przygoda
albo po prostu ciężka praca. Gdzie zatrudniani są uczestnicy Work & Travel? Przede wszystkim w branży rozrywkowej lub gastronomicznej. Możesz więc być kelnerem, barmanem, pomocą kuchenną, pokojówką, sprzątaczem, sprzedawcą, recepcjonistą albo ogrodnikiem. Właściwie wszystko zależy od tego, kogo akurat twój pracodawca potrzebuje, a także na ile sprawnie władasz angielskim (nie zostaniesz kelnerem, jeśli nie dogadasz się z klientem). Pracujesz około 30-40 godzin tygodniowo. Stawka to średnio 8$ za godzinę, choć oczywiście dużo zależy od twojego szczęścia (albo pecha) - może to być 6$, może być 10$. Na początek trzeba wziąć jednak własne kieszonkowe, aby szczęśliwie doczekać pierwszej wypłaty. Cały koszt wyjazdu waha się między 4 tys. zł, a nawet 9 tys. zł. Wszystko zależy od pośrednika, miejsca, w które się wybierasz, ceny biletów lotniczych. Każdy oczywiście marzy, aby wyjazd nie tylko się zwrócił, lecz także podreperował studencki budżet. Dlatego wielu uczestników decyduje się na pracę dodatkową w wolnym czasie - wtedy ma się szansę zarobić dużo więcej. Niestety czasu na zwiedzanie czy po prostu wakacyjny odpoczynek zostaje wtedy znacznie mniej. Jeśli chodzi o zakwaterowanie to zazwyczaj gwarantuje je pracodawca, ale jest ono dodatkowo płatne. Wyżywienie przeważnie we własnym zakresie (choć jeśli pracujesz na przykład w hotelu, możesz je sobie wykupić w hotelowej kuchni).

Tak wygląda w skrócie i w teorii wyjazd typu Work & Travel. Jednak każdy z nas ma jeszcze wiele pytań i wątpliwości. Przede wszystkim: czy warto wyjeżdżać? Na pewno tak. Podczas takich wyjazdów zdobywa się nie tylko doświadczenia zawodowe czy językowe, lecz także, a może przede wszystkim, doświadczenia życiowe. Kilkumiesięczny pobyt wiele kilometrów od domu to szkoła zaradności, która przyda się na pewno każdemu. Jeśli decydujesz się na taki wyjazd, dajesz innym do zrozumienia, że nie boisz się nowych wyzwań i umiesz porozumiewać się z ludźmi, również w obcym języku. Takie umiejętności z pewnością doceni także twój przyszły pracodawca w Polsce. Mimo tych wszystkich zalet oczywiste są wątpliwości wielu młodych ludzi. Na wyjazdach typu Work & Travel dużo zależy także od szczęścia. Wyjeżdżając, nie wie się nigdy na pewno i do końca, co się będzie robiło, gdzie mieszkało i ile zarabiało. Możesz mieszkać w luksusowym apartamencie, pracować na eleganckim polu golfowym, poznać najcudowniejszych ludzi pod słońcem, zwiedzić wspaniałe miejsca i przywieźć jeszcze pieniądze do domu. Niestety inny scenariusz jest także możliwy - gorąca kuchnia średniej klasy restauracji, kiepska pensja, tragiczni współlokatorzy, zero odpoczynku i zysku. Cóż, ryzyko jest zawsze i trzeba je brać pod uwagę. Czy jednak w pełni przewidywalny świat nie byłby odrobinę nudny? Poza tym nawet jeśli nasze oczekiwania nie zostaną do końca spełnione, to i tak będzie o czym opowiadać, choćby po to, by burzyć słynny mit złotej Ameryki.


Agnieszka Dobosz edu.edu.pl






Dołącz do nas!