Sejm uchwalił ustawę Prawo oświatowe. Gimnazja będą zlikwidowane

Zmieniona zostanie struktura szkół; gimnazja będą zlikwidowane - Sejm uchwalił ustawę Prawo oświatowe. Zmiany rozpoczną się od roku szkolnego 2017/2018.

Za uchwaleniem ustawy głosowało 230 posłów, 199 było przeciw, pięciu wstrzymało się od głosu.

Wcześniej Sejm nie zgodził się na wnioskowane przez PO, Nowoczesną i PSL odrzucenie projektu ustawy. Odrzucone zostały też poprawki PO i PSL zakładające zachowanie obecnej struktury szkół.

PO oceniła tuż przed głosowaniem, że uchwalenie ustawy oznaczać będzie "najczarniejszy dzień polskiej edukacji". PiS argumentował, że jest to "powrót do polskiej szkoły sprzed siedemnastu lat, do normalnej polskiej szkoły". "Czas się z tym pogodzić" - zwrócił się do opozycji poseł Aleksander Mrówczyński (PiS).

Zgodnie z ustawą Prawo Oświatowe w miejsce obecnie istniejących szkół powstaną 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe (zastąpią zasadnicze szkoły zawodowe). Gimnazja zostaną zlikwidowane.

Zmiany rozpoczną się od roku szkolnego 2017/2018. Wówczas uczniowie kończący w roku szkolnym 2016/2017 klasę VI szkoły podstawowej staną się uczniami VII klasy szkoły podstawowej. Rozpocznie się tym samym stopniowe wygaszanie gimnazjów – nie będzie już prowadzona do nich rekrutacja.

W roku szkolnym 2018/2019 ostatni rocznik dzieci klas III ukończy gimnazjum. Od 1 września 2019 r. w ustroju szkolnym gimnazja nie będą już funkcjonować.

Przed rozpoczęciem głosowania głos zabrała m.in. b. minister edukacji Krystyna Szumilas (PO). Zwracając się do minister edukacji Anny Zalewskiej pytała: "dlaczego wracacie do szkoły z czasu PRL-u?". "Odrzućcie tę ustawę" - apelowała".

Katarzyna Lubnauer (N) przekonywała, że projekt reformy nie jest poparty żadnymi analizami czy ekspertyzami, które przekonywałyby do wprowadzenia tej zmiany. "Dlaczego chcecie wprowadzić skansen w polskiej szkole?" - pytała posłanka. "Dlaczego nie chcecie wyrównywania szans?" - dodała.

Michał Kamiński (koło UED) pytał, czy ta reforma wpłynie na nauczanie historii w polskiej szkole tak, by "ustalenie nazwiska Katarzyny Wielkiej" nie wymagało zwoływania komisji śledczej.

Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS) powiedziała, że spór o reformę szkolnictwa jest w zasadzie sporem o ideę, o kształt edukacji. Zarzuciła opozycji, że opowiadając się przeciwko reformie wspiera "ścieżkowanie", "elitarność" i selekcję uczniów. "To ma swoją nazwę system neoliberalny" - mówiła posłanka PiS. "My taki system odrzucamy" - dodała.

Marzena Machałek (PiS) zapewniła, że reforma jest bardzo dobrze przygotowana i przemyślana oraz poprzedzona wielomiesięcznymi konsultacjami. Jak mówiła, reforma ma zmienić filozofię systemu edukacji. "Dla nas jest najważniejsze dziecko (...) odchodzimy od widzenia dziecka jako automatu do wypełniania testów" - podkreśliła. Oceniła, że większość poprawek opozycji zmierza do tego by unieważnić reformę.

Zmiany w nauczaniu domowym - to jeden z elementów projektów wprowadzających reformę edukacji, o które spierają się posłowie podczas debaty towarzyszącej środowym głosowaniom.

Zgodnie z rządowym projektem Prawa oświatowego domowe nauczanie miałoby podlegać rejonizacji tzn. szkoła w której zarejestrowane jest dziecko pobierające edukację w systemie domowym będzie musiała mieścić się na terenie województwa, w którym dziecko mieszka.

O odrzucenie takiego rozwiązania apelował m.in. klub Kukiz'15. Jak argumentował poseł Tomasz Jasóła takie rozwiązanie wykluczy z edukacji domowej coraz większą grupę emigrantów. Jaskółę wsparł Robert Winnicki (niez.) oraz Krystyna Szumilas (PO).

Minister edukacji Anna Zalewska odpierała te zarzuty, mówiąc, że projekt nie ogranicza nauczania domowego, ale je wzmacnia. Jak mówiła, należy jednak rozróżnić nauczanie domowe od nauczania na odległość i nauczania online. "W jaki sposób uczeń mieszkający w Londynie korzysta z domowej edukacji w szkole na Podkarpaciu? Jak raz w tygodniu korzysta z zajęć dodatkowych?" - pytała Zalewska.

Apelowała, by "nie wprowadzać opinii publicznej w błąd", bo dzieci emigrantów mogą uczyć się języka polskiego online, realizować w tym systemie podstawę programową i zdawać egzaminy.

Te argumenty nie przekonały jednak opozycji. Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) zwracając się do szefowej MEN mówiła: "pani niczego nie rozumie". Oceniła, że swoją decyzją MEN uniemożliwia dzieciom polskich emigrantów powrót do polskiego systemu edukacji.

Posłanka Szumilas pytała też dlaczego przy okazji nauczania domowego MEN zmusza rodziców, żeby po niezbędną w takim wypadku opinię poszli do publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej. "Dlaczego nie lubi pani niepublicznych poradni? (...) Dlaczego utrudnia pani życie rodzicom, którzy chcą uczyć w domu swoje dzieci"? - pytała posłanka PO. Poseł Jaskóła stwierdził zaś, że jest to nierówne traktowanie podmiotów, które są na rynku.

W trakcie głosowań Sejm poparł jeden z wniosków mniejszości, zgłoszony przez posłankę Szumilas. Dotyczy on definicji niepełnosprawności sprzężonych i wprowadza rozróżnienie między Zespołem Aspergera i autyzmem. Za przyjęciem tego wniosku głosowało 212 posłów, 199 było przeciw, siedmiu wstrzymało się od głosu.

O poparcie tego wniosku mniejszości apelował w trakcie głosowań m.in. poseł Rafał Wójcikowski (Kukiz'15). Jak mówił, sam ma Zespół Aspergera. "Mam dwoje dzieci z Zespołem Aspergera (...). Te osoby mają bardzo niewiele z autyzmem wspólnego, a mają bardzo ograniczone możliwości jeżeli chodzi o zachowania emocjonalne" - uzasadniał.

Przyjęcie wniosku spotkało się z owacjami i oklaskami z sali sejmowej.


Źródło: Rzeczpospolita






Dołącz do nas!